Blog,  Dbam o siebie

Trening na siłowni: grudzień 2017

Łatwo nie było. Najpierw łapało mnie choróbsko, potem zaczął się remont przedpokoju, budowa domowej spiżarni, a na koniec świąteczny szał i w tym przygotowania pierwszej kolacji wigilijnej po swojemu (czyt. Świątecznie po swojemu!). Wszystko to wymagało czasu i wysiłku. W związku z tym bywało, że nie byłam w stanie zajść na siłownię zgodnie z planem, czyli trzy razy w tygodniu. Mimo wszystko starałam się, aby minimum raz w tygodniu wspomóc mojemu ciału. To się udało zrealizować i to miało największe znaczenie. Czemu? Dzięki temu nie utraciłam zbytnio wypracowanej formy i mięśnie nie zastygły tak bardzo.
Jak tylko się uspokoiło, czyli kiedy nastały święta, nabrałam siły i powiedziałam sobie, że w końcówce roku chcę odpocząć wykonując zdrowe nawyki. W związku z tym, że nie udało mi się wyjechać do Szczyrku na Sylwestra (pogoda nie dopisała, czyli brak opadów śniegu) a że miałam wolne od pracy (długie 10 dni przy utracie tylko 3 dni urlopu, warto było skorzystać), powiedziałam sobie, że w tym czasie będę długo spać bez budzenia się przez alarm, oczywiście nadal jeść zdrowo, ćwiczyć zgodnie z planem, zacznę czytać powieść, obejrzę pełno filmów i spędzę czas z bliskimi (głównie grając w gry planszowe). Wszystko wykonałam bez większego wysiłku. Tylko dlatego, że potrafiłam sobie powiedzieć stop i skupiłam się na fundamentach. Miałam wystarczająco czasu i obyło się bez wyrzutów sumienia. Odrzuciłam ambitne wykorzystywanie czasu na rozwój – na naukę języka angielskiego, nowych programów, czytanie mądrych książek rozwojowych, przeglądanie portali i blogów, tworzeniu projektów czy układanie nowych celów. Kilka ostatnich dni miało na celu wyciszenia się, podsumowania tego co osiągnęłam w tym roku i przede wszystkim na odpoczywaniu. Przyjemnym uczuciem było dłuuuugie spanie, chodzenie na siłownię o której się chce, oglądanie mnóstwo filmów przez kilka dni, długie czytanie książki czy długie przesiadywanie z bliskimi nie patrząc na to ile mam jeszcze do zrobienia i jak mało mam czasu. Taki istny luz. Jakby nic innego nie było do zrobienia. Widzicie sami, niespecjalnie gdzieś musiałam wyjechać, wystarczyło w głowie włączyć przycisk: RESET i tego się trzymać. Uwierzcie mi, poczułam się zrelaksowana i nabrałam dużo siły do działania.

W ostatnim tygodniu 2017 roku udało się zrealizować poświąteczne treningi zgodnie z planem. Trzy razy zawędrowałam na siłownię. Spaliłam świąteczny rarytas i nadal szkoliłam techniki ćwiczeń: głęboki przysiad, martwy ciąg na prostych nogach, wiosłowanie i wyciskanie żołnierskie. Ogólnie w tym miesiącu zwiększyłam ciężary, stworzyłam monit i przed wykonywaniem ćwiczeń przeglądałam tutoriale, aby zakodować jak najwięcej technicznych szczegółów w czasie wykonywania ćwiczeń. Zajmuję to sporo czasu, ale nie chcę powielać złych nawyków, bo ciężko je potem wykorzenić. W związku z tym, że w grudniu straciłam trochę zajęć, plan grudniowy przechodzi na styczeń, czyli nic się nie zmienia. Nadal skupiam się na praktykowaniu tych ćwiczeniach. Jedyna zmiana jaka jest, to jeden trening w tygodniu przeznaczam na trenowaniu mięśni izolowanych, czyli praca na maszynach.

No to tyle. Za tydzień kolejne sprawozdanie. 😉

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *