Blog,  Lifestyle,  muzyka

Sziget Festival 2014 (relacja)

Tegoroczny Sziget Festiwal w Budapeszcie uznaję za festiwalową przygodą, ponieważ przez siedem dni i nocy żyłam pod namiotem przy imprezowym kotle, który był bez dna i bulgotał na całej wyspie Obudai. Czemu tak późno zdecydowałam się o tym pisać? Jak było? Czy warto do tego powracać?
me@Sziget Festival 2014 in Budapest
Zacznę od ostatniego pytania. Tak warto, ponieważ było to przeżycie, które raczej w moim życiu już się nie powtórzy. Doświadczenie festiwalowania przez okrągły tydzień w warunkach polowych jest to naprawdę niezłym wyczynem dla organizmu. Zasypianie nad ranem przy sąsiedzkich imprezach, wcześniejsze wstawanie w celu uniknięcia długich kolejek po prysznicem, żelazne nerwy w sprawnym poruszaniu się w 400 tysięcznym tłumie. Wierzcie mi, że w dzień w dzień powyższe warunki wymagają coraz większej cierpliwości.
entrance@Sziget Festival 2014 in Budapest
party@Sziget Festival 2014 in Budapest
Sziget Festival 2014 in Budapest
Temperatura bardzo zmieniała się w zależności od pory dnia i nocy. Nie oszczędzała nas zarówno od upałów jak i od intensywnego deszczu. Najgorzej było w nocy, ponieważ uczucie przypływu zimna w trakcie snu nie jest niczym przyjemnym. Ranki były również chłodne, z czasem robiło się cieplej. Na temperaturę w dużej części miała wpływ rzeka Dunaj i leśna przestrzeń wyspy Obudai.
Sziget Festival 2014 in Budapest
sziget 123 bloto
Uczestnictwo w 400 tyś. imprezie, specjalnie tak nazywam Sziget Festiwal, ale to później wyjaśnię dlaczego, jest kolejnym rekordem w moim dotychczasowym życiu i pewnie go nie pobiję. Sziget jest jednym z największych festiwali w Europie. Dodatkowo jest w przystępnej cenie w porównaniu z zachodnimi festiwalami jak Glastonbury Festiwal, Roksilde Festiwal, Tomorrowland, Rock am Ring i wiele innych.
Sziget Festival 2014 in Budapest
Mimo że, Węgry nie leżą w części Europy Zachodniej, to Sziget Festiwal jest w 100% festiwalem europejskim. Po czym to poznać? A po tym, że odwiedzających budapesztańską imprezę to głównie Holendrzy, następnie Niemcy, Francuzi, Włosi, Skandynawie, ale też pojawiają się przedstawiciele z Rosji, Ukrainy i z Polski, ogólnie można spotkać festiwalowiczów z 75 krajów świata. Z roku na rok przybywa Polaków, jednak nadal nie jesteśmy znaczącą grupą. Jestem pełna uznania, że wśród europejskich flag była wywieszona Polska flaga, trochę wyblakła, ale powiewała i to się liczy.
Polish people@Sziget Festival 2014 in Budapest
Charakterystycznym zjawiskiem jest to, że na węgierskim festiwalu najmniej bawią się Węgrzy, głównie można ich tam spotkać jako pracownika niż festiwalowicza. To tak jakby Open’er nie był dla Polaków, ale np. dla Brytyjczyków. Trochę to dziwne, nieprawdaż? Wynika to głównie z wysokich kosztów dla przeciętnego Węgra. W taki wypadku trzeba docenić fakt, że Open’er jest w zasięgu ręki przeciętnego Polaka bez względu na to czy jesteśmy fanami największego festiwalu w Polsce. Ostatecznie Węgrzy masowo przyjeżdżają na ostatnie dwa dni, kiedy line up jest najciekawszy. Wtedy można przez chwilę poczuć, że jest to węgierski festiwal przede wszystkim dla Węgrów, a potem dla całej reszty świata.
Balloon Party@Sziget Festival 2014 in Budapest
Balloons@Sziget Festival 2014 in Budapest
W tym roku nie przeżyłam jakiś specjalnych przygód jak to było dwa lata temu. Fajnie było poczuć ten festiwal od kuchni. Rano wstajesz i widzisz jak budzi się życie festiwalowego miasta (na pewno nie miasteczka). Próby muzyczne głównych artystów (Placebo, Macklemore and Ryan Lewis) na Main Stage, tłumy zmierzają pod prysznice, cześć kupuje kawę i śniadania, firmy zewnętrzne opróżniają przenośne toalety, zbierają masowe ilości śmieci.
Sziget Festival 2014 in Budapest
Sziget Festival 2014 in Budapest
Sziget Festival 2014 in Budapest
Sziget Festival 2014 in Budapest
Część uczestników opuszcza wyspę w celu udania się do pobliskiego Tesco albo do centrum Budapesztu. Tesco, okupowane przez festiwalowiczów, został pokazany trochę w innym świetle, oczywiście w pozytywnym sensie. Poza tym to było jedyne miejsce, w którym była możliwość bezpłatnego ładowania swoich komórek i aparatów fotograficznych. Na co dzień stroni się od hipermarketów, a w przypadku szigetowskiego Tesco było inaczej ze względu na klimat jaki panował w środku i wokół sklepu.
Sziget Festival 2014 in Budapest
Polish people@Sziget Festival 2014 in Budapest
installation@Sziget Festival 2014 in Budapest
Sziget Festival 2014 in Budapest
Na terenie festiwalu życie szybko nabierało tempa, już od godziny 12 odbywały się koncerty i różnorodne atrakcje, a było ich tak dużo, ze w końcowym efekcie nie wiele człowiek zobaczył.  Wszystko działo się na zasadzie przypadku i w sumie słusznie, to co miało umknąć, to umknęło, a to co miało doświadczyć, to doświadczyło. Proste!
me@Sziget Festival 2014 in Budapest
"live without bullshit"@Sziget Festival 2014 in Budapest
Sziget Festival 2014 in Budapest
Sziget Festival 2014 in Budapest
Sziget Festival 2014 in Budapest
Mnie interesowały głównie dwie sceny: Main Stage i A38 Stage, niestety ta druga miała przygotowane beznadziejne nagłośnienie i tak naprawdę straciłam 50% koncertów i to te, na których najbardziej mi zależało. Nagłośnienie było fatalne i jak na taki festiwal to wstyd, że takie coś miało miejsce. Poza tym w tym roku bardzo nie fortunnie ułożyli line up. Celem było czasowe uzupełnienie oferty muzycznej Main Stage i A38 Stage w jedną całość, co jednak miało odwrotny skutek, ponieważ po ostatnim koncercie na głównej scenie masowa ilość ludzi zmierzała do namiotu A38. Było to oczywiste, że namiot nie pomieści taką liczbę osób. Nawet jak udało Ci się dostać do środku, to dałeś radę wytrzymać parę minutę i prędko opuszczałeś scenę. Po prostu żadna przyjemność w duchocie koncertować. Wierzcie mi, bardzo na tym ubolewałam, do takiego stopnia, że żal niejednokrotnie przeradzał się w złość. Udało mi się uczestniczyć, dosłownie tylko 3 koncertach, które były dla mnie najważniejsze i bez względu na akustyczne problemy, musiałam tam być po to, by chociaż zobaczyć artystów, których bardzo lubię: BRODY DALLE, FINK, BAND OF SKULLS.
Brody Dalle@Sziget Festival 2014 in Budapest
Fink@Sziget Festival 2014 in Budapest
Bandof Skulls@Sziget Festival 2014 in Budapest
Na szczęście odbywały się w godzinach późno popołudniowych, więc nie było problemu z dostępem świeżego powietrza i swobodnym poruszaniem się pod sceną. Z kolei nie miałam szans pokoncertować na Crystal Fighters, Klaxon, Black Sun Empire, Darkside, Jagwar Ma, Miles Kane, Mount Kimbie, Wild Beasts i wielu nieodkrytych dotąd mi artystów.
Korn@Sziget Festival 2014 in Budapest
To nie koniec, bo Main Stage też nie powalał nagłośnieniem, zwłaszcza na koncercie Prodigy. Co to miało być? Nie każdy koncert miał złe nagłośnienie, ale nigdy nie było rewelacyjne. W jakim sposób się zorientowałam? Po prostej czynności. Kiedy stałam na wysokości tylnych głośników i słyszałam pogawędki ludzi wokół siebie to znaczy, że coś jest nie tak, więc podbijałam do przodu. Efekt nadal ten sam. Wtedy już wiadomo, że nagłośnienie jest do bani. Na porównanie długo nie musiałam czekać, bo powrocie z Szigetu wybrałam się na festiwal Tauron Nowa Muzyka. Tam zobaczyłam co to znaczy nagłośnie z prawdziwego zdarzenia. Nie było opcji bym słyszała ludzi wokół siebie mimo że widziałam jak rozmawiają ze sobą. Sziget Festiwal dysponuje kolosalnym budżetem w odniesieniu do Tauron Nowa Muzyka, więc to jest kolejny ogromny minus dla organizatorów, że nie sprostali oczekiwań gości tak w istotnej sprawie. Z Main Stage najbardziej podobały mi się koncerty: PLACEBO, KORN, BLINK-182 i SKRILLEX. Pozostałych koncertów po prostu nie zapamiętałam, więc nie będę o nich wspominać.
Placebo@Sziget Festival 2014 in Budapest
Skrillex@Sziget Festival 2014 in Budapest
Blink-182@Sziget Festival 2014 in Budapest
Korn@Sziget Festival 2014 in Budapest
Jak widać nie wiele po koncertowałam, jak na festiwal i to o takim rozmiarze, to słaby efekt. Dla mnie było to trudne do zniesienia, ale co człowiek miał zrobić, pewnych rzeczy nie przeskoczy. Trudne było również to, że ten festiwal nie miał nic wspólnego z festiwalem muzycznym. Takie jest moim zdanie zwłaszcza że, byłam już na wielu festiwalach i pierwszy raz widziałam, że muzyka jest na drugim planie. I podkreślam, że tak nie było na Sziget Festiwal w 2012 roku. Wtedy czułeś zrozumienie innych uczestników z tego co przeżywałeś, festiwalowicze tam byli głównie dla muzyki, a potem dla imprez. Wtedy przeżyłam jednych z lepszych przygód w moim życiu. Jednak w tym roku kolejność była odwrotna. Najpierw impreza, a potem koncertowanie. Po prostu był to jeden WIELKI MELANŻ! Takie miałam odczucie. Wielki melanż niesie ze sobą wiele nieprzyjemnych skutków. Wszech ogromny syf (zwłaszcza na polu namiotowym), nietaktowne zachowania (sikanie na wprost namiotów sąsiada, sikanie pod sceną w trakcie oczekiwania na koncert).
rubbish@Sziget Festival 2014 in Budapest
Ktoś może mi zarzucić, że to normalne, owszem, ale w jakiejś granicy poszanowania drugiego człowieka. Miałam okazję być na innych festach również pod namiotem i nigdy nie widziałam takiego syfu pozostawionego po sobie jak po Szigecie. Organizatorzy starali się bardzo na to uczulić (odpłatne, obowiązkowe worki na śmieci niestety zdały się na nic, bo kaucja była za śmieszne pieniądze), ale to przyjezdni nie potrafią się dostosowywać do zasad. Podkreślam, że to nie węgierski zwyczaj, ale tzw. “zachodnioeuropejska elita” miała w dupie dbanie o naturalne środowisko i miałam wrażenie, że ich podejście polegało na tym, że to nie ich ziemia, więc nie ich sprawa. Ciężko było mi to wszystko strawić, ale zbyt mocno kocham muzykę, by o tym nie napomknąć i choć wiem, że mogę narazić  się wielu moim znajomym, ale chcę być szczera wobec siebie i innych.
Sziget Festival 2014 in Budapest
Wyspa Obudai zmierza w niewłaściwym kierunku. Nastawia się na ilość, a nie na jakość, co niestety wkrótce przyniesie nieodwracalny skutek. A szkoda! Budapesztański festiwal ma niesamowity potencjał, ale nie względu na ilość, ale na klimat. Każdy kto tam był, wie o czym mówię. Niestety postanowiłam już tam nie wracać. Miałam szansę tam być dwa razy, dwa zupełne inne festiwale i wrażenia, dwa inne światy w tym samym miejscu. Niczego nie żałuję, każdy pobyt pozostawił mi inne wspomnienia i jakby nie patrzeć są to dwie przygody w moim życiu, które nie jeden może mi pozazdrościć. Czas obrać kierunek na inny festiwal zagraniczny, może Melt! Festiwal albo Pohoda Festiwal?! Na pewno za jakiś czas będę chciała Wam opowiedzieć jak było na Rock For People i na Colours Of Ostrava, a może nawet wrócę do wspomnień Sziget Festiwal 2012!
crazy crew@Sziget Festival 2014 in Budapest
Zanim zakończę najdłuższy wpis na moim blogu, to chce opowiedzieć, co najpiękniejszego mnie spotkało na Sziget Festival 2014. Moim zdaniem jest to najważniejszy czynnik wpływający na fantastycznyc klimat – ludzie. Oczywiście głównym powodem jest muzyka, ale wiadomo że najlepiej z kimś przeżywa się doznania muzyczne. Na festiwal wybrałam się z dwoma kompanami, z którymi bardzo dobrze się dogadywałam. Z jednym już miałam okazje szigetować, ale ten wyjazd jeszcze bardziej zgłębił naszą znajomość. W każdym razie to jest najlepszy reprezentant Szigetomani, ponieważ był już piąty raz rzędu na feście w Budapeszcie. Kostu mam nadzieję, że zrozumiesz moją krytykę i wiedz, że jesteś najlepszy szigetzmanem na świecie! Szacun dla Ciebie! Doskonale Cię rozumiem, bo podobną pasję przeżywam z Tauron Nową Muzyką.
laundry@Sziget Festival 2014 in Budapest
Największe zaskoczenie okazali się Polacy, których tam spotkałam i udało się z kilkoma stworzyć zwariowaną ekipę. Wszystko działo się przez przypadek, a może jednak nie, w każdym razie wspólny spędzony czas w towarzystwie otwartych, sympatycznych i przede wszystkim zabawnych ludzi było dla mnie największą atrakcją Szigetu.
crazy crew@Sziget Festival 2014 in Budapest
crazy crew@Sziget Festival 2014 in Budapest
Właśnie z nimi śmiałam się jak najarana, a wierzcie mi, że nic nie paliłam. Chyba miałam największą zajawkę, bo w naturalny sposób odrodziła się moja dawna głupawka. Cudownie było wrócić do tego stanu, kiedyś to był mój znak rozpoznawczy, po prostu tak reagowałam na swoje otoczenie. Śmiać się bez powodu albo z powodów tak głupich, że nie warto wspominać, wyzwalała mnie i karmiła dodatkową energią.
Dziękuję wszystkim za ten czas, za wszelkie rozmowy i wspólne zabawy, na prawdę bardzo cieszę się, że Was poznałam. Może kiedyś nasze drogi znowu się skrzyżują, ale do tego czasu czerpcie z życia ile wlezie, przede wszystkim muzycznie!
Betino, Agnieszko, Tomku, Kostu, Dawidzie, Kacprze i Kamilu D Z I E K U J Ę!
funny boys@Sziget Festival 2014 in Budapest
beautiful girls@Sziget Festival 2014 in Budapest
Minęło już ponad trzy miesiące od zakończenia Szigetu i dopiero teraz poczułam wenę oraz ochotę napisania parę słów na temat mojego udziału w jednej z największych imprez w Europie. Brak szybkiej relacji po festiwalu wynikało z tego, że nie miałam motywacji, a swoją drogą między czasie sporo się działo (aktywność kulturalna i sportowa), czyli jak zawsze, stąd też takie opóźnienie. Prowadzenie bloga to też nie łatwe zadanie, wymaga dużo czasu i co najważniejsze trzeba poczuć natchnienie, by ogarnąć coś ciekawego. Jednak najbardziej czasochłonny aspekt w zrelacjonowaniu Szigetu było wybranie najlepszych zdjęć spośród 1000 ujęć. Selekcja trwała, z kolei następowały przerwy, by znowu powrócić do folderu i wyeliminować kolejne zdjęcia. Efekt jest taki, że zachowałam ok. 120 obrazów, które można przejrzeć na moim koncie Flickr w albumie Sziget Festival 2014, więc bardzo zapraszam! Zapraszam również na mój kanał youtube, na którym są udokumentowane koncerty z Szigetu: Brody Dalle, Imagine Dragons, Bastille, Macklemore&Ryan Lewis, Blink-182 oraz Night Party with the best people!
Oto miłym akcentem zakończę rekordowy wpis na moim blogu. Miłego oglądania!

15 komentarzy

  • Bartosz Paca

    Przypadkiem trafiłem na twojego bloga. Super wpis! Szczery i prawdziwy. Byłaś na Exit Festival w Serbii? To tylko kilka godzin dalej niż do Budapesztu, ale uważam, że organizacyjnie o wiele lepiej i przede wszystkim taniej! Gorąco polecam.

    • ulmastyle

      Nie byłam i jak tylko będę miała okazję to chce wyruszyć na Exit, bo mam przeczucie ze ten festiwal może bardzo mnie zaskoczyć. Poza tym po ostatniej podróży po Bałkanach jestem zachwycona tym regionem, więc ja tylko odpocznę od intensywnego festiwalowania, to mam nadzieję, że uda mi się tam wybrać 🙂
      Dziękuję za polecenie i bardzo miły komentarz.

      • Bartosz Paca

        jeżeli jesteś zachwycona Bałkanami to wydaj mi się, że ci się spodoba (zresztą nie spotkałem w swoim życiu osoby, która po pobycie na Bałkanach nie zakochała by się w nich). A festiwal dla mnie bomba. Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia, ale w odniesieniu do tego co widziałem wszystko było na +.
        Tu jest moja “niby relacja”, piszę niby była ona na jednym z portali jako relacja z 2012, a potem dla potrzeb własnych musiałem ją przerobić na relację z 2013. Dodatkowo w 2015 camp był znów na plaży (czyli tak jak 2012). link do “relacji” http://www.event-portal.pl/muzyka/festiwal-exit-praktyczny-poradnik/

        P.S. Obecnie marnuje czas w pracy, albo i nie marnuje na czytanie twojego bloga. Jestem pod wrażenie lekkości pióra, jest pisany dokładnie w taki sposób w jaki zawsze chciałem coś czytać w necie!
        P.S. 2. Czy ty jako blogerka na imprezy na które chodzisz, a gdzie wstęp jest płatny dostajesz akredytację? Lub chociaż możliwość nieograniczonego robienia zdjęć?

        • ulmastyle

          Wow…dziękuję za mega motywujące słowa, serio!!!
          1. Bałkany to nieodkryty region i chyba stąd taka reakcja ludzi. Ja liczę na powrót w zimę na snowboard do Bośni, bo nie wyobrażam sobie powrotu na Sarajewski wyciąg i mentalność 🙂 Podobnie jest z Katowicami, dlatego mój blog powoli zmienia profil.
          2. Mój blog nadal pozostanie subiektywny, ale skupiający się na tym o czym najlepiej mi się piszę, co na co dzień bacznie obserwuje. Katowice są jak Bałkany, nieodkryte, na szczęście! Dla wielu to tylko kopalnie i huty, z kolei dla otwartych umysłów to miejsce alternatywne, a chyba jest coś na rzeczy. Kocham aktywność w mieście, czy to sport, koncert, wystawa czy po prostu zwykłe wyjście na kawę bądź piwo do fajnych kawiarenek, pubów. Owszem będę czasem wychodzić poza zakres KATO i Śląska. Tak na przykład mam już przygotowaną relację o Bośni jak byłam w tym roku i na pewno pod koniec 2015 to opublikuję, aby wprowadzić taki przyjemny wstęp do kolejnego sezonu narciarskiego. 🙂
          3. Na wszystkie wydarzenia wchodzę jako klient i opłacam sobie sama wejścia (czasem udaję się wygrać bilet), a zdjęciami jest tak, że mam czasem problem, bo wszystko zależy jak mi się uda ustawić w tłumie, zwykle daję radę, bo jestem uparciuchem. Byłoby super kiedyś dostawać akredytacje.
          4. Na tylu bywam w wszelakich eventach, że nie nadążam z postami, bo nie zawsze jest wena do lekkiego pióra, ale z drugiej strony warto byłoby się podzielić z fotkami, ale chyba do tego jest lepsze flickr: https://www.flickr.com/photos/urszmacz/sets (tu w miarę staram się wrzucać foty z tego gdzie bywam).
          Zabieram się do czytania Twoje relacji z Exit Festival 🙂
          Serdecznie pozdrawiam 🙂

      • Bartosz Paca

        Ja również lubię, gdzieś opisywać swoje wrażenia z podróży oraz imprez, jednak brakuje mi tego lekkości pióra. Zawsze największy problem to do mnie wniesienie aparatu (przeważnie z lustrzanką nie wpuszczają). Na EXIT 2012 miałem akredytację, w sumie bardzo przypadkiem, bo przez portal FTB, czy tam wlotki (bo to jedno i to samo). Napisałem do nich czy nie mają możliwości załatwienia zezwolenia na aparat (tez chodziło o to, że głupio mieć lustrzankę i zostawiać ją w depozycie – przecież jest do robienia zdjęć). Zadeklarowałem się, że zdjęcia, które zrobię im udostępnię i mogę coś napisać o samym festiwalu, ale bardziej szczegółowo, bo sam przed wyjazdem miałem problem znaleźć jakiekolwiek konkretne informacje w sieci. Tak, też zrobiłem. Oni załatwili mi akredytację, więc wszedłem za darmo. Bilety i tak już miałem wcześniej kupione, więc jedne podarowałem koledze, a drugi osobie poznanej na mieście. Niestety osoba z którą mi się dobrze współpracowało w następnym roku już nie pracowała. Nie miałem z nikim od nich kontaktu.. Nie wiem co się działo w redakcji, ale był brak odpowiedzi na maila itd. Pojechałem oczywiście jako uczestnik. Po powrocie, czułem, że brakowało mi aparatu na festiwalu. Postanowiłem więc stworzyć cos swojego do pisania o imprezach. Co zaowocowało tym, że w roku 2014 dostałem akredytację na Exit już na “portal” który prowadzę. Oprócz, Exitu było jeszcze kilka innych imprez na które udało mi się wejść albo za darmo, albo miałem pozwolenie na wniesienie aparatu i focenie 🙂

        Jeśli chcesz to napisz do mnie na FB, żeby ci tu na blogu w komentarzach nie śmiecić. Napisz ci tam co i jak, może uda się tobie pomóc w zdobyciu akredytacji.

  • Joanna Jakaśtam

    Ach, pojechałabym. Rozmawiałyśmy już o Szigecie i dobrze pamiętam Twoje zastrzeżenia, ale po zobaczeniu zdjęć (pomijając te z wysypiskiem śmieci pomiędzy namiotami) i przeczytaniu tekstu, nabrałam ochoty, by jednak zobaczyć tą kolorową i pozytywną stronę festiwalu na własne oczy 🙂

    Baloniki <3

    • ulmastyle

      No masz okazję, bo jest blisko i mimo tego da się ogarnąć finansowo. Każdy musi sam przeżyć dany festiwal i zebrać własne informacje i doznania. Ja byłam skrajnością (inne potrzeby niz reszta) na Szigecie, ale z całkowitą szczerością 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *