Blog,  Katowice,  Lifestyle,  muzyka

Rave w Międzynarodowym Centrum Kongresowym (relacja)

Techno techno technooo….tak lubię bawić się przy techno. Oczywiście nie mam na myśli klimatu z białymi rękawiczkami i gwizdkiem na szyi. Nie bywam w takich imprezowniach jak Pomarańcza czy Energy 2000. Preferuje techno z podziemia, w tajemniczej atmosferze jak np. imprezki w klubach INQbator i Prepar.

Wtedy wpadam w muzyczny letarg, nogi tupią do rytmu, czuję wewnętrzną radość. Relaks przerywa mocniejszy ton. Otwieram oczy i czuję eskalacje brzemienia. Uśmiecham się, bo wiem, że zaraz podniosę ręce do góry i krzyknę z wrażenia. Nie jestem jednorazowym wybrykiem, ponieważ podobne reakcje widzę w bawiącym się tłumie. Kiedy większość miłośników techno zachowuje się podobnie jak ja, wyczuwam specyficzną z nimi więź. Uwielbiam obserwować styl zabawy imprezowiczów. Kiedy z kimś nawiążę kontakt wzrokowy, podrzucam uśmiech na znak dobrego fajeru*.

Owszem imprezy techno bywają różne. Czasem didżeje mnie nużą do takiego stopnia, że traktuję to jako kołysankę do snu. Wtedy zwykle wcześniej kończę imprezę. Uznaję to za plus, bo nadal ma to pozytywny wpływ na mnie. Innym razem jest taki rozpierdziel, że brak słów by to opisać. Nabuzowanie powoduje nadmierną ilość siły w nogach i w całym ciele, że zostaję do późnych godzin. Także sami widzicie, że różnie to bywa, ale ważne że zawsze jest z tego jakaś korzyść.

ElektroKlub w MCK Katowice 2016.mts (3)

Ostatnio fajrowałam* na imprezie otwarcia nowego klubu – ElektroKlub. Fajer* odbywał się w nowoczesnym obiekcie w Międzynarodowym Centrum Kongresowym (tzw. MCK). Budynek z załamanym dachem pokryty trawą z punktem widokowym na centrum miasta stał się modnym miejscem w Katowicach. Za niedługo będzie obchodzić swoje pierwsze urodziny, więc jak na swój krótki żywot niezłe uznanie wśród mieszkańców. Nadarzyła się kolejna okazja do skorzystania z MCK, które jest urządzone w minimalistycznym stylu. Elektroniczna impreza odbyła się w jednym z jego pomieszczeń.

ElektroKlub w MCK Katowice 2016.mts (5)

Wielkość sali początkowo wzbudzała wrażenie za dużej przestrzeni jak na taką imprezę, ale z czasem odkrywania zakamarków, odczuwałam komfort poruszania. Przede wszystkim doceniałam dostępność miejsca na parkiecie i niezbyt długie kolejki do toalety, co nie zawsze jest to takie oczywiste. Owszem były kolejki do baru, ale nie były one zbyt uciążliwe. Minusem była za to płatność festiwalowymi kuponami, czego osobiście nie lubię, ale była też możliwość używania kart płatniczych…ale do czasu kiedy padły terminale. Jednak te mankamenty nie miały zbytnio wpływu na zabawę, która była po prostu fajowska! Najlepiej fajrowałam* przy Dannym Daze’ym i Lucym. Przy drugim didżeju nie dotrwałam do końca jego setu, nie dlatego że nużył, ale z obowiązków jakie czekały mnie dnia następnego. Oba występy były dobrymi miksami, które ożywiały publiczność ElektroKlubu. Zadowolona opuściłam fajer*.
Kolejne miła chwila spakowana do worka wspomnień! PYSRK*

*fajer – impreza
*fajrować – imprezować
*pyrsk – cześć

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *